Dzień Patrona to scenariusz uroczystości szkolnej jaką jest Dzień Patrona życia J. Kochanowskiego oraz historia naszej szkoły. Historia naszej szkoły jest bardzo długa. Wpisane są w nią dramatyczne dzieje Polski, naszych przodków, zabory, wojny... W obecnym miejscu jej istnienia szkoła działa od roku 1903. była to wówczas szkoła katolicka, przeniesiona do nowego budynku po pożarze poprzedniej. Posiadała wówczas3 klasy i uczyło się w niej 158 – uczniów.
Beata Witek Scenariusz programu przygotowanego z okazji Dnia Patrona Na zdrowie
Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Miejsca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są ale –
Gdy zdrowie wcale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klejnocie drogi,
Mój dom ubogi,
Oddany tobie,
Ulubuj sobie!
Naszą prezentację rozpoczęliśmy fraszką patrona szkoły. Jest nim od 1983 r. wielki polski poeta renesansowy Jan Kochanowski. Jan Kochanowski jako jeden z pierwszych zaczął pisać w języku polskim.
Urodził się w 1530 r. w SYCYNIE, niedaleko RADOMIA.
Studiował na AKADEMII KRAKOWSKIEJ. Wyjechał do Włoch i tam także studiował, w PADWIE.
Gdy wrócił do Polski pełnił rolę dworzanina. Był sekretarzem samego króla.
Na stałe zamieszkał w CZARNOLESIE, dlatego nazywany jest Janem z Czarnolasu. Tu pod słynną lipą powstały jego najpiękniejsze wiersze. Szczęśliwy okres w życiu J. Kochanowskiego przerwała śmierć jego ukochanej córki URSZULI. Poeta zmarł nagle w LUBLINIE, w 1584 r. Dziś w Czarnolesie znajduje się muzeum poświęcone Janowi Kochanowskiemu.
Wysłuchajmy teraz kilku wierszy patrona naszej szkoły. Na lipę
Gościu siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potem szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie,
Jako szczep napłodniejszy w hesperyjskim sadzie.
Wy, krórzy pospolitą rzeczą władacie
Wy, krórzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono
I zwierzchność nad stadem bożym zwierzono:
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi,
Z którego macie nie tak swe własne rzeczy
Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.
Na młodość
Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,
Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli.
Na most warszewski
Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi;
Nalazł fortel król August jako cię miał pożyć,
A tym musisz tą swoją dobrą myśl położyć,
Bo krom wioseł, krom prómów już dziś suchą nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
Na Konrata
Milczycie w obiat, mój panie Konradzie;
Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?
Na nabożną
Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się miła, tak często spowiadasz?
Serce roście...
Serce roście patrząc na te czasy!
Mało przed tym gołe były lasy,
Śnieg na ziemi wysszej łokcia leżał,
A po rzekach wóz nacięższy zbieżał.
Teraz drzewa liście na się wzięły,
Polne łąki pięknie zakwitnęły;
Lody zeszły, a po czystej wodzie
Idą statki i ciosane łodzie.
Teraz prawie świat się wszystek śmieje,
Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;
Ptacy sobie gniazda omyślają,
A przed dniem śpiewać poczynają.
Ale to grunt wesela prawego,
Kiedy człowiek sumnienia całego
Ani czuje w sercu żadnej wady,
Przeczby się miał wstydać swojej rady.
Temu wina nie trzeba przylewać,
Ani grać na lutni, ani śpiewać;
Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,
Bo się czuje prawie na swobodzie.
Ale kogo gryzie mól zakryty,
Nie idzie mu w smak obiad obfity;
Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,
Bo się czuje prawie na swobodzie.
Ale kogo gryzie mól zakryty,
Nie idzie mu w smak obiad obfity;
Żadna go pieśń, żadny głos nie ruszy,
Wszystko idzie na wiatr mimo uszy.
Dobra myśli, której nie przywabi,
Choć kto ściany drogo ujedwabi,
Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym,
A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!
Na dom w Czarnolesie
Panie, to maja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczysz błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmurowe mają
I szczerym złotogłowiem ściany obijają,
Ja, Panie niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,
A Ty mię zdrowiem opatrz i sumiem czystym,
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.
Czego chcesz od nas, Panie...
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie,
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie.
Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszystko Twoje,
Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje.
Wdzięcznym Cię tedy sercem, Panie, wyznawamy,
Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy.
Tyś Pan wszytkiego świata, Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował;
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi,
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi;
Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają.
Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają.
Tobie k`woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k`woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi.
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zina wstawa.
Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie;
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.
Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie!
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustaje.
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi;
Jeno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi!
Tren VIII
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim!
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,
Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.
Nie dopuściłaś nigdy matce się frasować
Ani ojcu myśleniem zbytnim głowy psować,
To tego, to owego wdzięcznie obłapiając
I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając.
Teraz wszystko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz zabawki, nie masz roześmiać się nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje.
Bolesław Leśmian – Urszula Kochanowska
Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,
Bóg długo patrzył na mnie i głaskał po głowie.
„Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz jak żywa...
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa.”
„Zrób tak, Boże – szepnęłam – by w nieb Twoich krasie
wszystko było tak samo, jak tam – w Czarnolasie!”
I umilkłam zlękniona, i oczy unoszę,
By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?
Uśmiechnął się i skinął – i wnet z Bożej łaski
Powstał dom – kubek w kubek jak nasz – czarnoleski.
I sprzęty, i donice rozkwitłego ziela
Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: „Oto są – sprzęty, a oto – donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!”
I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę,
Więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę –
I w suknię najróżowszą ciał przyoblekam
I sen wieczny odpędzam – i czuwam – i czekam...
Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie,
Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie...
Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni!
Serce w piersi zamiera... Nie! To – Bóg, nie oni!...
Jerzy Libert – Na lipę czarnoleską
Wonna lipa czarnoleska
Gęsto niebem przetykana,
Pyszna w gwarze i królewska –
Oto lutnia mistrza Jana,
Liry, której miodu siła
Na trzy wieki Polskę spiła.
Z drzewa prostego ciosana,
Jak drzewo ssała u szczytu
Z bożego pełnego dzbana
Wyniosłą mądrość błękitu –
By między życiem a śpiewem
Nie rozdzielać ziemi z niebem.
Dzisiaj przed zgiełkiem i gwarem
Pozwól skryć się, o lutnisto,
Pod owej pieśni konarem,
Jak pod lipą rozłożystą,
Gdzie ptak dzwoni w nocnym chłodzie,
Księżyc rogiem chmury bodzie.
Tu pod niebo rosną wieńce,
Ponad wielką pustkę miasta,
Struna sama idzie w ręce,
A serce w serce nam wrasta –
Tu cień daje laur z drzewa,
A laur w cieniu dojrzewa. Historia naszej szkoły jest bardzo długa. Wpisane są w nią dramatyczne dzieje Polski, naszych przodków, zabory, wojny... W obecnym miejscu jej istnienia szkoła działa od roku 1903. była to wówczas szkoła katolicka, przeniesiona do nowego budynku po pożarze poprzedniej. Posiadała wówczas 3 klasy i uczyło się w niej 158 – uczniów. Po koniec II wojny światowej szkoła rozpoczęła pracę już w marcu 1945 r. zatrudniono tu 2 nauczycieli, którzy uczyli aż 170 – sto siedemdziesięcioro - dzieci. W roku szkolnym 1947/1948 zorganizowano klasę siódmą a w roku szkolnym 1966/1967 klasę ósmą. Z powodu wciąż wzrastającej liczby uczniów zajęcia odbywały się na 2 zmiany. Do szkoły uczęszczało około 250 dzieci, dlatego podjęta została decyzja o jej rozbudowie. I tak w roku 1967 oddano do użytku nowy pawilon oraz salę gimnastyczną. Wszystkie te trzy budynki służą nam do dziś. Lektura kronik szkolnych pozwala nam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Odnotowano tu m.in., że w roku 1958 założono we wsi prąd a trzy lata później rozpoczęto budowę wodociągu. Zapewne ówcześni uczniowie cieszyli się, gdy w czasie zimy w roku 1953 i 1970 zawieszono zajęcia z powodu srogich mrozów. Do dziś dorośli, wtedy dzieci, wspominają jakim wielkim przeżyciem było dla nich kibicowanie kolarzom Wyścigu Pokoju, którzy w roku 1963 i 1965 przejeżdżali tuż obok szkoły. Dzisiejsza uroczystość daje nam możliwość przypomnienia nazwisk osób, które od czasów zakończenia II wojny światowej kierowały szkołą. Pierwszym powojennym kierownikiem szkoły był pan Julian Gliszewski, następnym pani Władysława Szczygielska, kolejnym kierownikiem był pan Henryk Piechocki, później pani Bożena Piechocka. Od roku szkolnego 1970/1971 dyrektorem został pan Edward Malicki. W roku szkolnym 1991/1992 zastąpił go na tym stanowisku pan Roman Owczarzak. Aktualnie od 3 lat dyrektorem naszej szkoły jest obecna tutaj pani Katarzyna Łaniecka. Od roku 1999 Szkoła Podstawowa imienia Jana Kochanowskiego w Wylatowie jest szkołą sześcioklasową. Możemy być dumni z tego, że uczymy się w Szkole Podstawowej imienia Jana Kochanowskiego w Wylatowie. Teraz zapraszamy do wysłuchania piosenki o Wylatowie i naszej szkole.
|